22 Niedziela Zwykła Roku C (28.08.2022)
Jezus przypatrywał się faryzeuszom, którzy wybierali sobie pierwsze miejsca przy stole. Jezus przypatruje się i nam. Nie jest łatwo wcielać w życie naukę Jezusa i to, co głosił już mędrzec Syrach: „O ile wielki jesteś, o tyle się uniżaj, a znajdziesz łaskę u Pana” (Syr 3,18). Mamy szukać „łaski u Pana”, a nie u ludzi. Bóg widzi inaczej, niż widzi człowiek. Jak czytamy w Liście do Hebrajczyków, jesteśmy „zakotwiczeni w niebie”. Kotwica stabilizuje statek, nie pozwala, aby wzburzone fale morskie miotały statkiem. Po chrzcie zostaliśmy „zapisani w niebiosach” (Hbr 12,23). Kto wie, jakie miejsce na uczcie zbawionych w niebie przydzieli nam Pan? Może być sporo zaskoczeń…
Planowałem na tym zakończyć dzisiejsze kazanie, ale ostatnio mój wzrok padł na jedną z książek z mojej biblioteczki: „Mała święta Teresa”. Jej autor, Maxence van der Meersch, opowiada pewną historię z życia „małej Tereski”, jak sama pragnęła się nazywać (a po śmierci została uznana doktorem Kościoła!). Oto fragment, którym chciałbym się z wami podzielić:
„W pewien wieczór zimowy, jak zresztą codziennie, Teresa spełnia swój obowiązek wobec starej, apodyktycznej i zgryźliwej paralityczki. Prowadzi ją z kaplicy do refektarza, sadowi, zawija jej rękawy, kroi chleb, spełnia jej żądania, słucha narzekań… Podtrzymuje ją za pasek, niesie ławeczkę w wyznaczony sposób. Staruszka zrzędzi i narzeka. Jest noc. Zimno, Wiatr świszcze wokół nagich murów klasztoru. Mała lampka rzuca niepewne światło na ciemny i ponury dziedziniec.
I nagle niezwykle plastycznie widzi Teresa świat i wszystko, co opuściła.
„Wtedy usłyszałam w oddali – pisze – harmonijne dźwięki wielu instrumentów muzycznych… Wyobraziłam sobie salon bogato umeblowany, rzęsiście oświetlony, lśniący złoceniami… W salonie grono młodych, wytwornych panien, wymieniających tysiące światowych uprzejmości… Potem przeniosłam wzrok na biedną chorą, którą prowadziłam. Zamiast muzyki słyszałam jej żałosne jęki, zamiast złoconych ścian – widziałam nagie, surowe mury naszego klasztoru, ledwo dostrzegalne w mroku.”
Komentarz van der Meerscha: „Tragiczny kontrast. Jest coś wstrząsającego w tym niespodziewanym widzeniu, w nagłym porównaniu tego, co porzuciła, i tego, czego przyszła tutaj szukać. A jednak nie smutek, nie żal ogarnia Teresę, ale pełna słodyczy jasność, tajemna i całkowita pewność, że odnalazła prawdę. Czymże jest prawda? (…) Prawda to nie sztuka, nie muzyka, nie zbytek. Prawda to nie światły umysł, nie śmiech ani radość płacona cudzym potem. To dzielenie się z kimś jego cierpieniem, czyjś krzyż na chwilę wzięty na nasze ramiona, łza otarta, wywołany uśmiech, dziecko, któremu dało się życie, starzec, któremu przyniosło się pociechę. To jest prawda, droga i życie. To jest również i radość. Radość, której Teresa doznała owej nocy zimowej, może jedyny raz w głębi mrocznego i zimnego klasztoru. Ze wspomnienia tego będzie czerpać siły przez całe życie.”
Ktoś podesłał mi na facebooka złotą myśl Jesse Jacksona na dziś: „Nigdy nie patrz na nikogo z góry, chyba że pomagasz mu wstać”. Dobrej niedzieli.