III WP C. „Jestem, który jestem”.
Te słowa są zapisane w Księdze Wyjścia, w kontekście opowiadania o Mojżeszu, który otrzymał zadanie wyzwolenia ludu z niewoli egipskiej. Mojżesz był do tego przygotowany, dzięki edukacji na dworze faraona („wykształcony we wszystkich naukach egipskich” – jak czytamy w Dziejach Apostolskich 7,22). Był świadom swej przynależności do ludu Hebrajczyków (Wj 2,11-14). Po ucieczce spędził 40 lat w rejonie, w którym był pasterzem i przez który po wyjściu z Egiptu miał prowadzić lud.
Czytaliśmy dziś o ukazaniu się Boga, podczas którego Bóg objawił się Mojżeszowi w płonącym krzaku, który się nie spalił. Bóg dał się wtedy poznać jako obrońca patriarchów. Ale Mojżesz domagał się czegoś więcej – aby Bóg objawił mu swe imię.
„JESTEM, KTÓRY JESTEM – To jest moje zawołanie na najdalsze pokolenia” (Wj 3,14-15). JESTEM, KTÓRY JESTEM oznacza, że „Jestem tu!”, jestem dla was, aby was wybawiać i przekonacie się o tym, gdy będziecie w potrzebie. Bóg określa siebie w sposób, który nie jest możliwy do zamknięcia w żadnym konkretnym przedstawieniu, jak rzymskie bóstwa Zeus, Jupiter czy Apollos; nie ma nic wspólnego ze zwierzęcymi przedstawieniami bóstw egipskich. Hebrajczycy, oddając cześć Bogu, unikali nawet wymawiania imienia JAHWE, a gdy mówili o Nim, pisali tylko słowo „Pan”.
W konsekwencji objawienia Imienia Boga Mojżesz podejmuje swe posłannictwo. Powraca do Egiptu, gdzie zaczyna się wielka przygoda między Bogiem i Jego ludem Izraelem.
Jestem, który Jestem, to także imię naszego Boga. Proponuję pewne ćwiczenie, które nam przybliży spotkanie z Bogiem. Dwa etapy. Konieczne jest odsunięcie zbędnych bodźców, które zakłócałyby spotkanie z Bogiem
Powiedzmy sobie: Jestem jak naczynie, które jest naładowane niepotrzebnymi rzeczami. Odkładają się we mnie - jak w naczyniu - różnorakie stresy, konflikty, zmartwienia, przywiązania. Odkładają się urazy, grzech. Moje serce jest ociężałe. Tak dużo tego, że trudno o miejsce dla Boga. Muszę Mu zrobić miejsce. Z tym balastem nie można iść do przodu. Bóg chce, abym te ciężary odrzucił od siebie i uczynił miejsce dla Niego w mojej duszy. Bóg chce, abym powiedział sobie: „Odrzucam od siebie wszystkie stresy, kłopoty, zmartwienia. Odrzucam urazy. Odrzucam grzech. Odrzucam wszystko, co mnie przygniata”.
Mówiąc te słowa chcę wyobrazić sobie, że właśnie przechodzi koło mnie Jezus. Jezus podchodzi do mnie i zdejmuje z moich barków wszystko to, co mi ciąży, jak krzyż. Jezus bierze mój krzyż na swoje ramiona. Oddałem Mu wszystek ciężar, który mnie przygniata. Moje ramiona stają się lekkie. Wyciszam emocje... Wyciszam umysł... Wyciszam nerwy... Powoli otacza mnie kojąca cisza... Jestem wolny od wszelkich trosk i ciężarów. Wchodzę w głęboką ciszę, którą odnajduję w sobie samym...
Drugi etap, to uświadomienie sobie, że cisza, którą odnajduję w sobie, nie jest pustką. Jest w niej KTOŚ! Jak to możliwe? Bóg mieszka we mnie przez Ducha Świętego. W najtajniejszej głębi mojej istoty Bóg utworzył sobie świątynię. Nie muszę Go szukać gdzieś daleko. On jest „bliżej mnie niż ja siebie samego” (św. Augustyn). Duch stworzył we mnie nową jakość antropologiczną, ducha (pneuma), który jest jakby nowym „zmysłem”, poprzez który jestem zdolny doświadczyć Istnienia Boga. Jeśli nie będę stawiał przeszkód działaniu Ducha Świętego i jeśli kocham Boga, to On da mi się spotkać. Muszę tylko wejść w siebie.
Bóg JEST! Ma imię, które brzmi: „Jestem, który Jestem”. Tylko Bóg JEST. Wszystko, co ogarniam myślą, staje się: rodzi się, starzeje i niknie. „Wszystko przemija”. Tylko Bóg JEST. On ogarnia mnie Swą Wszechobecnością. W Nim żyję, poruszam się i jestem. Jestem, ponieważ On JEST.
Aby spotkać Boga, który jest tak blisko, muszę odciąć się od zgiełku, który ciągle mnie otacza i który jest w moim wnętrzu. Właśnie teraz! Teraz eliminuję z mojej świadomości wszelkie bodźce zewnętrzne, uspokajam kłębowisko myśli. Oddalam się od wszelkich hałasów. Wchodzę w głęboką ciszę. W najgłębszej ciszy słyszę tylko echo: Jestem... Jestem.... Jestem... To Bóg! Ogarnia mnie Istnienie: Bóg, który JEST. On chce mi dać najwspanialszy dar: Siebie.
Chcę trwać w tym stanie wyciszenia bezinteresownie. Niczego nie chcę od Boga. Nie będę próbował Go zrozumieć, analizować Jego przymioty. Wystarcza, że On jest. Trwanie w Jego Obecności ma sens samo w sobie - jest najpiękniejszą aktywnością ludzkiego ducha. Cisza, która mnie ogarnia – jest mową Boga. Ten, który JEST, przychodzi do mnie w ciszy.
Przez chwilę skup swe myśli tylko na tym jednym słowie: „Jestem, Jestem, Jestem...”. W jakimś momencie wyeliminuj także tę myśl, pogrążając się w zupełnej ciszy wewnętrznej.