3 Niedziela Wielkanocna Roku B, Niedziela Biblijna (18 kwietnia 2021 r.): Dz 3,13-15.17-19; 1 J 2,1-5; Łk 24,32.35-38.
Dzisiaj przed rozpoczęciem Mszy świętych została procesyjnie wniesiona do kościoła księga Pisma świętego. Bo dziś, w Niedzielę Biblijną Kościół zachęca nas do adorowania księgi Pisma świętego. Tak się pięknie składa, że nowy Metropolita Gdański, abp. Tadeusz Wojda obrał za motto posługi biskupiej słowa z Ewangelii według św. Marka (13,10): "Oportet praedicari Evangelium" („Aby była głoszona Ewangelia”). W przekładzie Biblii Tysiąclecia motto to brzmi mocniej: „Oportet”, czyli „musi być” – „głoszona Ewangelia”.
Dlaczego „musi być głoszona Ewangelia”? I to – musi być głoszona nie tylko przez arcybiskupa, ale przez wszystkich chrześcijan. Także przez was, rodzice – dzieciom, także w waszych środowiskach. Dlaczego „musi być głoszona Ewangelia”? Myślę, że najpełniejszą odpowiedź daje św. Paweł w zdaniu będącym tezą jego listu do Rzymian. Św. Paweł planował dotarcie z Ewangelią do centrum ówczesnego świata, do Rzymu, ale przedtem posłał chrześcijanom rzymskim zapis tego, co będzie im głosił, gdy do nich przybędzie. Streszczeniem (tezą) listu jest zdanie: „Bo ja nie wstydzę się Ewangelii, jest bowiem ona mocą Bożą ku zbawieniu dla każdego wierzącego (…). W niej bowiem objawia się sprawiedliwość Boża, która od wiary wychodzi i ku wierze prowadzi” (Rz 1,16-17). Tym zdaniem Paweł rzuca wyzwanie dumnym Rzymianom. W czasie, gdy powstawał List do Rzymian, Seneka napisał traktat „O życiu szczęśliwym”, w którym uznał, że szczęście człowieka zależy tylko i wyłącznie od niego samego. Niestety, życie boleśnie zweryfikowało pychę Seneki, który został zmuszony przez cesarza do samobójstwa. Bezsilność wielu w czasie pandemii zweryfikowała sen o tym, że szczęście jest zależne tylko od nas. Potrzebujemy Boga. Jesteśmy na pewno blisko Boga w Eucharystii i w Słowie Bożym. Krótko mówiąc: Nie jest możliwe samo-zbawienie człowieka. Nie można być szczęśliwym bez przyjęcia Ewangelii. A któż nie chce być szczęśliwy?
Dlaczego konieczna jest Ewangelia? Abym stawał się chrześcijaninem, nie wystarczy sam chrzest. Aby stawać się chrześcijaninem muszę odnaleźć w sobie zrozumienie dwóch prawd. Po pierwsze – uznać, że jestem grzesznikiem. Nikt z nas nie jest bez grzechu! Nikt nie rodzi się jako czysta, niezapisana tablica („tabula rasa”). Rodzimy się obciążeni skłonnością do grzechów, którymi obrażamy Boga. Jeśli to zrozumiemy, to pojawia się pytanie: Jak odzyskać przyjaźń Boga, jak zaskarbić sobie usprawiedliwienie w Jego oczach. Paweł podpowiada nam, że nie jest możliwa bezgrzeszność. Wszyscy zgrzeszyli. Antidotum na grzech jest wiara, wiara w Ewangelię, wiara w Jezusa. Uchwycenie się Jezusa w myśl słów, które przesłała nam sekretarka Jezusa, św. Faustyna: „Jezu, ufam Tobie”. Ufam Tobie, Jezu, a nie sobie! Taka jest logika Bożej sprawiedliwości. Przed Bogiem, jak w sądzie, Jezus jest instancją łaski, „narzędziem przebłagania” Boga przez swoją śmierć.
Św. Paweł stawia czytelnikom listu do Rzymian zadanie, mówiąc: „Bo ja nie wstydzę się Ewangelii”. Czy my, w obliczu różnych mód, które przemijają, opieramy swoje życie na Ewangelii? Ewangelia jest MOCĄ BOŻĄ. Ewangelia zwycięża świat. Do niej należy jedyna przyszłość ludzkości.
Wiedział o tej mocy Roman Brandstaetter, który dlatego zachęca nas:
„Modlimy się na różne sposoby. Ale czy modliliśmy się kiedykolwiek za pomocą Pisma Świętego? Spróbujmy je na ślepo otworzyć. Może natrafimy na opowiadanie o nocy w Getshemani, może na lamentację Jeremiasza, może na przypowieść o synu marnotrawnym, o miłosiernym Samarytaninie, na opis Ostatniej Wieczerzy lub Hymn o Miłości św. Pawła, może na fragment Izajasza lub wizję Apokalipsy.
Nie zwracajmy uwagi na komentarze, nawet najmądrzejsze. To, co przeczytamy, staramy się zastosować do naszego życia, do naszego czasu, do bliskich nam ludzi, do naszych doświadczeń i przeżyć. Nasze usiłowania nie pójdą na marne. Po chwili poczujemy, jak przeczytany tekst wraz ze swoimi obrazami, wartką akcją i dramatycznym konfliktem przeobraża się w osobliwą modlitwę, aczkolwiek nasz współudział w niej ogranicza się wyłącznie do uważnej lektury, do zatrzymania się od czasu do czasu przy jakimś trudnym szczególe i do powtórnego, jeszcze uważniejszego odczytania go w milczeniu. Bez tej konfrontacji z Bogiem nie ma prawdziwej modlitwy” („Czytanie Pisma Świętego jako modlitwa"; Roman Brandstaetter, Warszawa 1986, s. 73-74).
Tak traktował Biblię Roman Brandstaetter. Wiedział z własnego doświadczenia, że Ewangelia jest mocą Bożą. Wiedział o tym także zmarły niedawno Krzysztof Krawczyk, który pozostawił po sobie egzemplarz Pisma świętego z kartami wskazującymi na częste wertowanie jego kart, z dopiskami, podkreśleniami, które można nazwać „dziennikiem jego duszy”.
Jak słyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii, zmartwychwstały Chrystus dołączył do grona uczniów idących z Jerozolimy do Emaus i wyjaśniał im Pisma, co o Nim napisano „w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach”.
Sięgajmy i my do Pisma, a dziś w naszych domach umieśćmy na godnym miejscu nasz egzemplarz Pisma świętego i ucałujmy go ze czcią.